sobota, 30 czerwca 2012

CHOCHOLI CZAS


_________________________________________________________________________________

Nie przemija czas chochołów, nadal brykają na polskiej scenie, a raczej na platformie oligarchów postkomunistycznego układu, którą nieustannie przedstawia się naiwnym Polakom jako Platformę Obywatelską.
Interesy obywateli nie są w ogóle brane pod uwagę w ustaleniach rządu PO-PSL, ale ludziom w r. 2007 zainstalowano  miliony różowych okularów, co jeszcze pozwala ekipie Tuska płynąć na fali, nawet powodziowej. Bo wtedy premier mówi o …miejscowych podtopieniach, by uspokoić tzw. opinię publiczną. A zalane pola ? To drobiazg dla premiera, bo rząd i tak się wyżywi.


Kung-sun Jang, filozof chiński (zmarły w 338 r. przed Chrystusem) pozostawił wiele złotych sentencji, a wśród nich to spostrzeżenie: „Słaby lud to silne państwo”. Silne cesarstwo doprowadziło  do zjednoczenia starożytnych Chin w 221 roku przed Chrystusem., choć to nie lud stał na drodze do tego celu, lecz ambicje władców prowincji, a wojna domowa między nimi trwała prawie dwa stulecia. Nieoczekiwanie sentencja Kung-sun Janga innego nabiera dzisiaj znaczenia w III RP, gdzie można dostrzec rosnącą przepaść między słabym społeczeństwem a coraz silniejszym państwem, wskrzeszającym totalitarne praktyki znane w PRL-u. 
Arogancja tej nowej władzy opiera się na służbach specjalnych, policji oraz sądach całkowicie kontrolowanych przez układ postkomuny. Długoletnie korowody z procesami Jaruzelskiego lub Kiszczaka zakończyły się niczym, a ostatnia decyzja o zaniechaniu procesu przeciwko Jaruzelskiemu za wprowadzenie stanu wojennego zamyka okres tej groteskowej gry, prowadzonej przez układ (silne państwo) ze społeczeństwem (słaby lud). 


Po roku 1945 to grupy operacyjne i wojska sowieckie zakładały sądy, aresztując przedwojennych sędziów i prokuratorów, a nieraz paląc lub zajmując budynki sądowe. Ważniejsze były przecież tzw. sądy na kółkach, czyli sądy objazdowe ścigające polskich patriotów, skazujące na śmierć nawet licealistów. Były też tzw. sądy kiblowe, bowiem w nich rozprawy odbywały się w celach. Oskarżony siedział na kiblu, a „sędziowie” na pryczach. Adwokatów nie było, a wyroki ustalano wcześniej.
O tych strasznych czasach czytamy w „Nowym państwie” (nr.7/ 2011) w tekście „Walka o nowy typ sędziego”, a głównym ideologiem tej walki był Igor Andrejew, zwany „profesorem”, a w latach stalinizmu podpisujący wyroki na polskich patriotów (np. na generała Fieldorfa). Tenże „profesor” wykładał też na przyśpieszonych kursach, jego uczniem jest np. prof. Lech Gardocki, prezes Sądu Najwyższego w latach 1998 – 2010, a niedawno udekorowany przez prezydenta Komorowskiego, który politykę odznaczeń w III RP oparł na zasługach wobec postkomunistycznego układu, a czasem wobec nieboszczki PRL. 
A chochołów ci u nas dostatek, ostatnio Jerzy Miller zaprezentował nam nową wersję katastrofy (obłudną, choć w dwóch punktach nie zgadza się z raportem MAK-u), ordynarnie zwracając się do Antoniego Macierewicza, który Białą Księgą o smoleńskim zamachu zirytował rząd. Pan Miller w dodatku ma czelność powoływać się na fizykę, by zdyskredytować komisję Macierewicza. A to właśnie eksperci od nawigacji i fizyki wyjaśnili jak doszło do katastrofy - zamachu.
Ale walka o prawdę jest trudna, bo  Polską rządzi sitwa postkomunistów, tzw. liberałów oraz służb specjalnych. Jak ironicznie ujął to jeden z publicystów zamiast przyjaznego państwa (tak reklamowanego przez PO) mamy „nieprzyjazne draństwo”. A wczorajszy list z Kraju przynosi te słowa: „Ks. Rydzyk od Radia Maryja powiedział, że w Polsce jest nadal ustrój totalitarny. Może nie w dawnym znaczeniu, rozmiarze, ale jest. Komuniści nam rządzą i gnębią nas. Jeszcze Korei u nas nie ma. Jeszcze światło się świeci, nie ma masowego głodu, ale wszystko przed nami, choćby Grecja. A nasz premier to już nie wie, gdzie jest – czy w Polsce, czy w Europie, czy gdzieś w nieznanej próżni. Mówi, słowa wypowiada o niczym…”  (koniec cytatu).

Tak właśnie spełnia się sentencja chińskiego filozofa: „Słaby lud to silne państwo”. Im silniejsze ono będzie, tym trudniej przyjdzie w nim żyć obywatelom, bo takie państwo dba tylko o interesy oligarchów. Takie państwo jest jednak silne tylko wobec obywateli, natomiast na forum światowym III RP zaczyna już przypominać fasadę z godłem, podczas gdy o naszej polityce decydują sąsiedzi.
Niepodległość jest więc pustym frazesem, a w tym sensie rząd PO-PSL przypomina komisję likwidacyjną państwa jako suwrennego podmiotu. Obywatele są tu bezsilni, nie rozumieją też, że utraty tradycyjnej suwerenności nie zrekompensuje im członkostwo, ani przejściowa prezydencja w Unii Europejskiej. Tym bardziej, że niektórzy z nich nie dbają i tam o polski interes. Buzek potrafił opuścić parlament, gdy trwała wizyta smoleńskich wdów. Ten haniebny postępek ostatecznie przekreśla jego kontrowersyjną sylwetkę. A inny poseł kiedyś parodiował papieski zwyczaj całowania ziemi, tym samym udowodnił, że nie miłuje ojczyzny, a woli inne „wartości”. (Sitwo, ojczyzno moja!…).
Niedawna wypowiedź Sikorskiego o „polskich Breivikach” także mieści się w kategorii antypolskich wystąpień, zresztą minister trafił kulą w płot. Oklaski zebrał Breivik w Rosji, gdzie panują silne antyislamskie nastroje. Oczywiście Sikorski przy okazji zaatakował wolność wypowiedzi w internecie, która bardzo nie podoba się rządzącemu układowi. Układ ten wyraźnie zmierza do rozprawy z niezależnymi witrynami, nie poprzestanie na usunięciu z radia i TV wielu programów dyskutujących otwarcie polską rzeczywistość.
Zamykanie ust opozycji jest celem tego rządu, który wyłonił się z postkomunistytcznego układu. Zamykanie ust było zawsze celem totalitarystów. Zarazem „autorytety” mogą obrzucać błotem opozycję (np. bydło, dewianty),  taki Sikorski nie musiał też wcale użyć internetu, by apelować o dorżnięcie watah! A Niesiołowski lub Palikot wywrzaskiwać pełnych nienawiści bredni, choć oficjalnie głosi się tezę o przyjaznym państwie.
III RP jest przyjazna tylko wobec członków układu, oligarchów oraz rządzącej koalicji PO-PSL, a z sympatią odnosi się do działań SLD. Niektórzy eseldowcy przechodzą zresztą do Platformy, tak umacnia się powoli nowy front jedności „narodu”. Im silniejszy będzie ten blok, tym słabszy lud. A po stronie tzw. elit przybywa „chochołów”, ich czas trwa nadal, a nawet mnożą się w szybkim tempie. 
________________________________________________________________________________