środa, 11 kwietnia 2012

POLAK ROZŁAMANY

_________________________________________________________________________________

Tak określił się sam Donald Tusk w miesięczniku „Znak” ( nr.11/12 z 1987 r.), który ogłosił wtedy ankietę na temat: „Czym jest polskość?”. Wywody Tuska budzą konsternację, bo – jak wyznał: ”Polskość to nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać…” 


O, właśnie – jeśli to brzemię tak mu jest niemiłe, dlaczego zatem przyjął urząd premiera polskiego rządu? I marzył jeszcze o prezydenturze? Jeśli owa polskość wywołuje u niego nawet odruch buntu , nie powinien w ogóle zajmować się sprawami Polski! Donald Tusk jest absolwentem Uniwersytetu Gdańskiego, studiował tam historię – aliści nie zakończył studiów pracą magisterską. Kolejny to przypadek, gdy do fotela prezydenta aspirował absolwent bez tytułu naukowego. Czy to znamię czasów tej marnej epoki po wytrzebieniu sporej masy polskiej inteligencji? 


Pan Tusk uważa się za historyka, ale o naszych dziejach niewiele sensownego potrafi powiedzieć. Oto inny fragment jego wynurzeń: „Polskość jako zadany temat… Wydawałoby się tylko usiąść i pisać. A tu pustka, tylko gdzieś w oddali przetaczają się husarie i ułani, powstańcy i marszałkowie, majaczą Dzikie Pola i Jasna Góra, dziejowe misje, polskie miesiące, zwycięstwa i klęski. Zwycięstwa ?” Koniec cytatu.
Jak na dojrzałego obywatela są to więcej niż ogólniki, a jak na historyka czy studenta historii są to raczej wyobrażenia małego Jasia ze szkoły podstawowej. I tyle ma do powiedzenia o naszych dziejach absolwent historii Uniwersytetu Gdańskiego ? A co uzasadnia ironiczny ton w jego słowach? 
Przecież to dzięki owym husarzom, ułanom, powstańcom czy marszałkom dzisiaj możemy odpowiadać na podobne ankiety! Bez nich co byłoby z polskością ? Czy bez Jasnej Góry, która tylko majaczy Donaldowi obok dalekich Dzikich Pól, na kresach, czasem odstępowanym Tatarom na wypas ich trzody. Czy pan Tusk nie szanuje heroizmu chorągwi broniących granic, nie oddaje czci bohaterskim obrońcom Jasnej Góry? Tam właśnie wygrano wojnę ze Szwedami, tam przekuto morale Polaków walczących z potopem. 
Pan Tusk kpi sobie też z „polskich miesięcy”, niestety częściej związanych z tragediami, których nie szczędziła nam Historia. Ta postawa graniczy z niechęcią, jakąś antypatią wobec Polski, a jej zwycięstwa opatruje on znakiem zapytania. Z ironią mówi też o dziejowych misjach Rzeczypospolitej, jakby nie wiedział, że prawie każdy naród kieruje się jakąś misją, spełnianą z mniejszym czy większym powodzeniem. Przytoczmy jedynie Portugalię, kiedyś rywalkę Hiszpanii w kolonizowaniu świata. Poczucie tej misji Portugalczycy rozbudowali w XVII-tym wieku w piękną doktrynę, a według niej Portugalia miała być przewodnią siłą w narodzinach imperium Ducha Świętego o wymiarach globalnych. Władza w tym imperium opierałaby się nie na przemocy, ale na pierwiastku duchowym, krzewiąc pokój, tolerancję oraz przynosząc ostateczny triumf dobra nad złem. Historycy nie szydzą z tej misji, piszą o niej rozprawy. Natomiast pan Tusk, absolwent wydziału historii, kpi sobie z misji Rzeczypospolitej, która przecież unikała agresji czy zaborów woląc pokojową unię ze swymi sąsiadami. Nie zagarnęła nawet Prus, do czego miała wszelkie prawo, kontentując się hołdem. I był to błąd kardynalny jak przekonaliśmy się po stuleciach…

Nic nie uzasadnia szyderstw z misji Rzeczypospolitej. A stanowczy protest budzi szarża Tuska na rzekome stereotypy ( naprawdę chodzi tu o nośniki tradycji, do których każdy naród ma prawo), a które – jak narzeka Tusk – towarzyszą nam niemal od urodzenia, wzmacniane literaturą czy powszechnymi resentymentami. 
Dużą perfidią jest wyciąganie resentymentów, a może naiwnością, bo czy nieukończony magister może wiedzieć, iż całą planetą trzęsie krzyżówka resentymentów, od najdawniejszych czasów to one tworzyły trzon wzajemnych relacji. 
I nie jest to wyłącznie jakaś polska cecha. A często będąc ofiarą najazdów, także zaborów, eksterminacji czy deportacji mamy niestety realne podstawy, a nawet uzasadnienie dla tych resentymentów. Tym bardziej, że niektórzy sprawcy nie chcą potem uznać tych zbrodni za ludobójstwo jak w przypadku Katynia, chociaż podczas procesu w Norymberdze prokuratura sowiecka jak najbardziej uznawała tu ludobójstwo! Oczywiście, ponieważ wtedy Moskwa próbowała jeszcze przenieść winę na Niemców… 

Jak na absolwenta historii uderza u Tuska niezrozumiała złość, gdy insynuuje on, że z polskości niewiele zostanie, gdy odejmiemy od niej „cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń oraz nieuzasadnionych rojeń”. Jego diagnoza może tylko śmieszyć, bo niech nam pokaże naród, który w dziejach spełnił wszystkie marzenia? A wyrzucać nam jakieś „nieuzasadnione rojenia” o np.wolności czy niepodległości – jest po prostu szczytem absurdu. 
Z takim podejściem do spraw polskich nie wypada w ogóle zabierać się do rządów. Wyraźną niechęć do polskości, a nawet silną antypatię, zdradzają inne „natchnione przemyślenia” Tuska. Zacytujmy: „Do czego przyczepić cofającą się wstecz myśl ? Do niczego – do opowiadań, prawie do legend tego kraju, który wynajął sobie w Europie pokój przechodni i przez dziesięć wieków usiłuje urządzić się w nim z wszelkimi wygodami i ze złudzeniem pokoju z osobnym wejściem, wyczerpując całą swą energię w kłótniach i w walkach z przechodzącymi”. Wspaniałe, prawda? 
Uderza oczywista śmieszność tuskowej teoryjki, a szczególnie „pokoju przechodniego” (wizja to infantylna lub arogancka ), bo to fatum skazało nas na trudne położenie geopolityczne. Pan Tusk odmawia nam też prawa do „urządzenia” się na własnych ziemiach, podczas gdy jest to immanentne prawo każdego narodu. Mało tego – najeźdzców nazywa „przechodzącymi” (!), a nasze wojny obronne uważa za niepotrzebne „kłótnie” czy „walki”. Czyżby zatem pan Tusk nie czuł więzi z narodem polskim? Nie widział naprawdę żadnego punktu zaczepienia dla swoich myśli w odniesieniu do chronologicznych tablic naszych dziejów? Potwierdza to chyba analizy prof. Legutki na temat programu edukacji, który prowadził do skrócenia perspektywy, czemu niestety sprzyja teraz też odrywanie Polaków od historii. 
W sądach Tuska straszy właśnie owa skrócona perspektywa dziejów. Ale taki stan rzeczy nie uprawnia pana premiera do odwracania przyczyn konfliktów – to my byliśmy obiektem agresji, a rzadkie wyprawy wojenne bywały właśnie odpowiedzią na najazdy ( np. Niemców czy Iwana Groźnego), a dobrowolna unia z Litwą świadczy najlepiej o konstruowaniu pokojowej polityki. 
Wreszcie swoją antypolską kanonadę pan Tusk okrasił zwierzeniem intymnym: „Piękniejsza od Polski jest ucieczka od niej…”, ano cóż ? Jeśli tak sądzi, powinien raczej być premierem Tiuturlistanu! 
Jako premier III RP całą swoją energię zużywa na walkę z opozycją, zamiast zadbać o potrzeby kraju, zaś premierostwo traktował tylko jako trampolinę dla wymarzonej prezydentury, z której w końcu zrezygnował, aby…poświęcić się pracy nad cywilizacyjnym rozwojem Polski! Rozwój ten utożsamia on wyłącznie z inwestycjami z zagranicy, natomiast troska o potencjał rodzimy jest mu nieznana. Na to nie ma dotacji. Niszcząc CBA zapala też zielone światło dla korupcji. A grupa trzymająca władzę wzajemnie obdarza się immunitetami, szczując jednocześnie zwolenników oczyszczenia państwa. Nie za taką Polskę oddał życie ks. Jerzy, właśnie wynoszony na ołtarze. I tylu innych sprawiedliwych.
_________________________________________________________________________________